[emphasized type=”emphasized”]Parę ładnych lat minęło, od kiedy przestałem być dzieckiem. Wtedy najfajniejsze było wyjście na dwór i robienie rzeczy, za które dzisiejsi rodzice łapaliby się pewnie za głowę. A przecież jeszcze 25 lat temu były normą. Sterylność? A gdzie tam. Zasady BHP? Im mniej, tym lepiej. Zero telefonów, gpsów, internetu. Kontrola rodziców ograniczała się do filowania z okna czy aby ich pociecha za bardzo nie szaleje. Piękne to były czasy. Tylko tych zabawek było jakoś mało…[/emphasized]
U każdego kolegi praktycznie ten sam zestaw. Takie same pistolety na kapiszony, zastąpione później przez kulki. Klocki Lego kosztowały majątek. No i te resoraki – niedozajechania. Kilka z nich mam chyba nawet do dziś. Zdziwiłem się i ucieszyłem widząc, że wiele zabawek z mojej młodości wciąż można kupić.
10 kultowych zabawek, do których mam największy sentyment
1) Resoraki — Kolekcja PRL-u Rajdowy Fiat 125p
Duży fiat, do tego rajdówka w skali 1:43 – to musi robić wrażenie na 30-latkach. Młodsi pewnie woleliby jakieś Lamborghini czy nawet Teslę. Ale ej, duży fiat to przecież kawał historii polskiej motoryzacji. A do historii (zwłaszcza polskiej motoryzacji) wypada mieć szacunek. Półki chłopców bez resoraków byłyby puste.
2) Mały konstruktor
Kilka metalowych belek, śrubki, guziczki i inne, dziwne z pozoru rzeczy. Wszystko razem tworzy wspaniałą zabawkę. Ćwiczy kreatywność, poprawia zdolności manualne. Być może to dzięki takim zabawkom lubię wszelkie DIY. Dzięki Małemu konstruktorowi rodzice wreszcie mogli odetchnąć z ulgą, bo zamiast rozbierać zabawki, musiałem je najpierw złożyć.
3) Jojo
Ta zabawka obijała ręce jak Gołota rękawice, ale kochały ją chyba wszystkie dzieciaki. Ile trików można zrobić przy użyciu sznurka i rozpędzonej szpulki nie pojmują nawet najtęższe umysły.
4) Catch ball
Pamiętam, że ta zabawka skradła miesiąc wakacji i robiła furorę na podwórku. Rzucanie piłeczki do tarczy z rzepami to wersja dla początkujących. U nas to były płonące kule i tarcze z niezniszczalnych materiałów. Wojna na śmierć i życie wymaga poświęceń i dużej dawki wyobraźni.
5) Paletki do ping ponga
Dziś powinienem napisać tenis stołowy, ale ile się nagraliśmy w pingla na stole w kuchni to nasze. Dwie proste paletki, piłeczka i można grać prawie na reprezentacyjnym poziomie. Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało.
6) Eurobiznes
Tej gry chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Dzięki niej można się było poczuć jak głowa rodziny Hiltonów (sprzed ery wyskoków Paris 😉 Kupowanie, sprzedawanie hoteli w największych miastach Europy potrafiło porwać całą rodzinę w długie, zimowe wieczory.
7) Piłkarzyki
Gdy byłem dzieckiem nikt z nas nie słyszał o stole do piłkarzyków, ale za to mieliśmy coś genialnego w swojej prostocie — piłkarzyki na sprężynkach. Gdy już skończyło się grać finał mistrzostw świata zawsze można było próbować trafić piłką na przykład w obrazek na ścianie. Ale to już level master…
8) Chińczyk
Chyba jeszcze popularniejsza gra niż Eurobiznes. Katowało się nią rodziców (bo starsi koledzy grali już w poważniejsze gry). Mimo to wciąż miło zagrać partyjkę.
9) Latawiec
Wakacje bez latawca to nie wakacje. Ileż to razy próbowało się wznieść go w powietrze. Największą radochę dawało budowanie własnej konstrukcji. Gorzej już było z jej lotnością. O awionice, aerodynamice i sile nośnej nikt z nas w wieku 10 lat nie miał przecież pojęcia.
10) Kolejka
Skomplikowana kolejka z systemem torów i zwrotnic kosztowała jeszcze więcej niż drogie klocki lego. Ale i mniejsze dawały też mnóstwo radości. Gorzej było już ze sprzątaniem. Do dziś nie wiem czemu najmniejsze elementy zawsze muszą gdzieś ginąć.
I pomyśleć, że sentymentalna podróż przez zabawki z dzieciństwa zaczęła się od wejścia na stronę diki.com.pl i szukania zabawek dla córki.
A Wy do jakich zabawek z dzieciństwa macie największy sentyment?
Zdjęcia pochodzą z diki.com.pl. Zdjęcie główne Unsplash.com
1. Oczywiście nieśmiertelna piłka do nogi. Jak nie było boiska to graliśmy w kwadraty i inne takie.
2. Nieśmiertelna finka harcerska (jednej wciąż używam). Gra w noża, państwa i inne takie. BHP? Co to było BHP?
3. Hacele. Kupisz to gdzieś dzisiaj?
Piłka nożna jest tak oczywista, że nawet nie brałem jej pod uwagę 😉
O fince zapomniałem, a przecież to też świetna zabawa była. Dzisiejsze dzieciaki nie mają pojęcia co to pikty i jakie figury trzeba było zrobić tym nożem.
Hacele? Nie kojarzę tego. Widzę, że coś mnie ominęło w dzieciństwie.
Haceli nie kojarzysz? No to młody jesteś. I ominęło Cię bardzo dużo. To była w zasadzie podstawa, bardziej niż finka. Hacele to takie specjalne śruby do przykręcania podków do kopyt. A grało się tak, że podrzucało się jeden i w tym czasie trzeba było podnieść kolejny i złapać spadający. Najpierw brało się po jednym, potem po dwa, potem po trzy, potem wszystkie, potem chyba po jednym ale bez odkładania… już nie pamiętam wszystkich kombinacji.
Podobno ktoś próbował to reaktywować, ale kto by się bawił hacelami skoro są komputery, tablety, komórki…
BTW. Pochwalę się. Do Małego Konstruktora robię grafiki i instrukcje 🙂
Zasady brzmią zachęcająco. Faktycznie nie znałem tej gry, a szkoda.
No proszę jak trafiłem z tym konstruktorem 🙂 To pudełko, które wstawiłem do posta to też Twoje dzieło? 🙂
Tylko etapy montażu (grafika 3D) i instrukcje 🙂
Kurcze, teraz muszę chyba znów kupić sobie jakiegoś konstruktora 🙂
Wstrzymaj się chwilę. Za niedługo pojawią się 3 ogromne zestawy z fajnymi samochodami, które znasz 🙂
Koniecznie daj cynka jak będą 🙂
U mnie królowała kolejka przywieziona z Niemiec oraz Chińczyk. Miałam także mnóstwo innych gier planszowych, których nazw nie pamiętam (jedna miała statki kosmiczne jako pionki). Miłość do gier planszowych pozostała mi do dzisiaj!
O i bardzo dobrze 🙂 Planszówki kiedyś wydawały mi się nudne, ale po zagraniu w „Kolejkę” zmieniłem zdanie 🙂 Mam też „Hansa Klosa” ale mega trudna i ciężko ogarnąć wszystkie zasady.
Ja z synem grałam w Eurobiznes i piłkarzyki. Natomiast rewelacją za moich czasów była lalka chodząca z Rosji.
Eurobiznes i piłkarzyki super sprawa 🙂 Gdy córka podrośnie zaczniemy grać 🙂 A takiej lalki nie kojarzę. Jak ona wyglądała?
Byla sztywna i tylko głowa miękką, i trzymali sie za rękę a ona kroczyła.
Chcę je wszystkie! Najbardziej sentymentalny dla mnie jest latawiec – pamiętam, że kiedy byłam mała Dziadek zrobił dla mnie najpiękniejszy latawiec, jaki kiedykolwiek widziałam. Tylko że zabawa przestała być fajna, gdy okazało się, że to Dziadek ma z nim biegać…
😀 Ciekawa historia. Zabawka okazała się dla dziadka? Moje latawce zwykle nie latały 😀 Dziś wiem, że gałęzie to nie najlepszy budulec do tego celu 😀
Może rzeczywiście to nie był najlepszy pomysł :))) Mój Dziadek wykorzystał do produkcji takie bardzo leciutkie cienkie listwy i… jakieś prześcieradło, które ukradliśmy Babci (ale była afera!). A co do tego biegania – to ja Go tak wmanewrowałam w ramach akcji „powiedziało się drogi Dziaku A, to trzeba powiedzieć B” 😉
Mam Eurobiznes, już strasznie styrany czasem, często przed laty siadaliśmy przy nim całą rodziną
Fajnie wrócić wspomnieniami do takiej zabawy. No zabawą do wspomnień chyba nawet bardziej 🙂
Jojo miałam, dziś również bym się pobawiła 😀
Najlepsze jest to, że wciąż to jojo możesz kupić 🙂