[emphasized type=”emphasized”]Pamiętam jak mając po 13 lat chodziliśmy z kumplami do kina na łowy. Dobry bajer i parę uśmiechów zwykle wystarczyły by wybrany obiekt był nasz. Proste? Wcale nie. Całą akcję trzeba było dokładnie zaplanować. Wiedzieć kiedy zmienia się repertuar i kto wchodzi za szybę. Takich jak my było więcej, a plakatów filmowych ściśle ograniczona ilość. Tak, powiesić nad łóżkiem plakaty z Maski Zorro i Armageddonu to był wyczyn.[/emphasized]
Na szczęście gust od tamtej pory bardzo mi się zmienił. Chyba wydoroślałem, choć pewnie znajdą się tacy co temu zaprzeczą. I jeśli dziś powiesiłbym na ścianie plakat z obu filmów to tylko przez sentyment. Współczesne, masowe plakaty filmowe to lepiej lub gorzej złożone fotosy ze słabą typografią. Plakat autorski to zupełnie inna liga. A jeszcze kilkanaście lat temu był normą. Dlatego inicjatywy takie jak ta ogromnie mnie cieszą.
Kolekcja plakatów filmowych Harry Ransom Center w wersji cyfrowej
Zbiór plakatów filmowych Harry Ransom Center na University of Texas liczy około 10 tysięcy pozycji. Są wśród nich malutkie plakaty w formacie kartki pocztowej z lat 20-tych ubiegłego wieku i wielkie billboardy z 70-tych. Reprezentują róże techniki graficzne i style. Wszystkie jednak łączy jedno – powstały w czasach gdy technologia cyfrowa nie była jeszcze dostępna. Aby je podziwiać trzeba odwiedzić Harry Ransom Center lub trafić na jedną z wystaw zewnętrznych. Właściwie to trzeba było, bo dziś część kolekcji została zdigitalizowana i jest ogólnie dostępna w internecie.
Na razie cyfrowo odtworzono 4000 plakatów filmowych, a 500 z nich jest już dostępne w katalogu online. Wśród nich są między innymi takie perełki jak w galerii poniżej. Cała kolekcja ma być upubliczniona pod koniec 2018 lub na początku 2019 roku.
Wszystkie plakaty dostępne są do pobrania w pełnym rozmiarze. A może by tak ozdobić nimi swoją ścianę? W końcu nie tylko Andrzej Pągowski twierdzi, że obciachem jest mieć puste ściany. „The magnificent seven” robi wrażenie…
Zgrabnie ujęta przepaść dzisiejszych plakatów filmowych „lepiej lub gorzej złożone fotosy ze słabą typografią”. Jeśli autor nie ma nic przeciwko to od czasu do czasu posłużę się tym cytatem ze stosownym podpisem. Wracając do plakatów to dziś dzieje się tak chyba dlatego, że plakat stał się jedynie kolorową informacją drukowaną o zbliżającym się wydarzeniu, nie niesie dziś sobą żadnej wartości. Czasem dziwię się jak może być tyle kiepskich plakatów i kto je takie projektuje.
Pewnie, korzystaj z cytatu. Bardzo mi miło 🙂
Odnośnie plakatów filmowych dziś to mam wrażenie, że dopasowały się poziomem do samych filmów i samych ich widzów. Zauważ, że plakaty teatralne w zdecydowanej większości to już zupełnie inny poziom.
Zgadzam się, plakaty teatralne to inny poziom.
Przyznam, że te archiwalne plakaty mają klimat i jakoś bardziej mi się podobają niż to co widzimy obecnie w salach kinowych ( i nie tylko).
Aczkolwiek gdybym mogła ozdobić ściany (nie mogę bo mieszkanie wynajmowane) to zdecydowanie byłyby to plakaty z kawą ;).
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do plakatów. Miałem chyba jeden czy dwa tylko dlatego, że od kogoś dostałem i szkoda było wyrzucić. Nawet nie pamiętam, co na nich było.
Ale takiej gratki, jako grafik, chyba nie przepuszczę. Warto mieć nawet w archiwum na HDD jako inspirację do własnych prac.