[emphasized type=”emphasized”]Jeśli można coś usprawnić i ulepszyć to zwykle warto to zrobić. Nawet jeśli jest to zwykłe pisanie. Jeśli cyklicznie poświęcasz mu dużo czasu, każda zmiana na plus jest na wagę złota. Ostatnio miałem okazję przetestować Wtrite! – program, który poprawił mój twórczy workflow. Dla mnie jest to wreszcie optymalne rozwiązanie. Mogę usiąść przed kominkiem klawiaturą, zdradzić Ci jak piszę teksty, jak wygląda mój blogerski workflow i dlaczego polubiłem Write!.[/emphasized]
Ale od początku. Wszystko zaczęło się od markdown
Uwielbiam edytory markdown. Pisanie w trybie distraction free, czyli bez wszelkich przeszkadzajek, pozwala skupić się tylko na tekście i własnych myślach. Swoją przygodę z markdown zacząłem od GhostWriter (poświęciłem mu nawet parę słów na blogu). Później przesiadłem się Typorę, a teksty w formacie .md zapisywałem na dysku Google. W zasadzie to mi wystarczało. Ale nie było idealne. Write! postawił kropkę nad i. A w zasadzie wykrzyknik.
Czym jest Write!
Jeśli określenie markdown jest Ci obce koniecznie przeczytaj jeden z poprzednich wpisów. Tu dokładnie opisałem w czym tkwi siła takiego pisania. Write! ma wszystkie niezbędne cechy skutecznego narzędzia oraz własną chmurę do gromadzenia tekstów!
Program dostępny jest na Windowsa, MacOs i Linuxa. Jedna licencja kosztuje jednorazowo 19,95$ czyli z polskim vatem około 95 złotych. Często można znaleźć też kupony rabatowe. Jeden z nich znajdziesz u mnie 🙂
[outdented_text]Wpisując kod rabatowy IDEAGRAFIKA30 otrzymasz aż 30% zniżki! Dzięki temu za Write! zapłacisz około 65 zł! Czyli prawie 30 zł taniej! Naprawdę warto. [/outdented_text]
Licencja przyporządkowana jest do konkretnego adresu email. Oznacza to, że z programu możemy korzystać na różnych systemach i urządzeniach – na przykład w pracy i w domu. W każdym z tych miejsc mamy dostęp do aktualnych tekstów. Kopie zapasowe i synchronizacja w chmurze odbywają się w locie.
Korzystanie z Write! jest na prawdę intuicyjne i przyjemne. Poza auto uzupełnieniem składni i generowaniem markdown na żywo, edytor posiada także słownik języka polskiego. Tradycyjnie podświetla słowa, a korekty możemy dokonać klikając na mały czerwony kwadrat pojawiający się po najechaniu kursorem na podkreślone słowo.
Minusy: Niestety nie ma rzeczy idealnych. Tym bardziej programów.
Write! jest ciągle we wczesnej fazie rozwoju. Zdarzają mu się drobne błędy. Aplikacja czasem ma problem z korektą odmiany dwóch polskich znaków z rzędu np. w słowie „wziąć” – zatrzymuje się i sugeruje formę słowa, które już mamy w tekście blokując napisanie tego co chcemy. Wystarczy wtedy puścić klawisz ALT na ułamek sekundy. Niby błahostka, ale irytująca. Oczywiście autokorektę można całkowicie wyłączyć.
Dodatkowo interfejs Write! jest w języku angielskim. Do pełnego szczęścia brakuje też aplikacji na platformy mobilne. O ile to pierwsze jest dosyć łatwe do przełknięcia, to drugie idealnie zamknęłoby cały ekosystem.
Postanowiłem więc zwrócić się do twórców i rozwiać wątpliwości. Okazało się, że oba minusy wkrótce mogą przestać istnieć. Prace nad wersją na Androida i iOs już trwają. Co ważne aplikacja mobilna będzie dostępna za darmo dla każdego kto wcześniej już kupił program. Język polski też znalazł się na liście priorytetów. To miłe.
Ikonki? Absolutne minimum
Oprócz świetnej chmury Write! polubiłem za minimalistyczny wygląd. Nie ma tu zbędnych rzeczy. Teksty otwierają się w kartach, podobnie jak w popularnych przeglądarkach internetowych. Po lewej mamy strukturę chmury (lub panel lokalny), po prawej podgląd na całość tekstu z aktualnie podświetlonym, widocznym fragmentem. Na dole ledwo widoczny licznik znaków (po najechaniu pojawiają się szczegółowe statystyki). Wszystko można oczywiście ukryć, włączyć podświetlenie tylko jednego akapitu, zmienić wygląd interfejsu na ciemny a nawet włączyć dźwięk tradycyjnej maszyny do pisania. Polecam. W słuchawkach możesz poczuć się jak Ernest Hemingway.
Jak pisać teksty na bloga? Tak właśnie wygląda mój workflow.
Na początku jest oczywiście reaserch, potem siadam do notatnika. Na jeden wpis poświęcam zwykle dwie strony. Na górze mam datę i wstępny tytuł (zagadnienie). Poniżej mapę myśli ze skojarzeniami dotyczącymi tekstu. Dzięki niej wiem na jakie słowa kluczowe położyć nacisk później.
Druga strona to już ramowy plan wpisu w punktach. Później w trakcie pisania wiem już co chciałem przekazać. Mniej więcej mam uporządkowane w głowie wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
Właściwe pisanie dzieje się już we Write!
Chmurę Write! podzieliłem katalogami na projekty (blog i etat). Każdy z nich rozbudowałem w dół o nazwę bloga i dwa katalogi (roboczy draft i opublikowane archiwum tekstów) oraz na końcu plik z tytułem tekstu.
W praktyce ścieżka tekstu, który właśnie tworzę wygląda tak: BLOG -> IDEAGRAFIKA -> DRAFT -> TYTUŁ TEGO WPISU
Potem, gdy mam już napisaną pierwszą wersję tekstu, krok po kroku realizuję kolejne punkty:
- bardzo wstępne formatowanie
- czytanie i poprawki
- przerwa
- zasadnicza korekta
- dokładne formatowanie
- linkowanie wewnętrzne do archiwalnych wpisów
- przygotowanie grafiki (czasem robię to w przerwie)
- kopiowanie całego tekstu do panelu WordPressa
- zapisanie szkicu i podejrzenie jak będzie wyglądać gotowy post
- ewentualne drobne poprawki
- opublikowanie wpisu
- przeniesienie pliku z katalogu Draft do Ukończonych we Write! (jedno przeciągnięcie pliku)
- promowanie postu w social mediach
Wygląda skomplikowanie? Tylko z pozoru. Po kilku tekstach cały proces przebiega już mechanicznie. Oczywiście…
… czasem zdarza mi się zgrzeszyć
Nie zawsze stosuję się do powyższych reguł. Drobne teksty z dużą ilością inspirowanych grafik tworzę bezpośrednio w edytorze WordPressa. Wiem – to nie najlepsza metoda, ale znacznie przyspiesza pracę. A w końcu o to przecież walczymy. Prawda?
A Ty jak piszesz swoje teksty? Jaki masz sposób na zwiększenie produktywności?
Korzystałam z Write!, tak dawno temu, że jeszcze nie miał ciemnego motywu i był w wersji Beta, dostępny za darmo.
Wiesz co ostatecznie skłoniło, że szukałam czegoś innego? To co się robi, jak próbujesz pisać dialogi – robi listy, z kropeczkami.
Był piękny, to fakt, śliczny, zgrabny, te automatyczne spisy treści! (wiesz, że Typora też ma?)
Z aplikacji które kupiłam – mam właśnie HemingwayApp – głównie bada jakość tekstu, ale tylko angielskiego. Na szczęście po angielsku też mi się zdarza pisać dłuższe formy.
I zdecydowanie, Write! mogę polecić też. O ile się chce pisać teksty na bloga, a nie opowiadania czy wszelką inną „literaturę”, gdzie potrzebne są dialogi zapisywane na polski sposób.
Znaczy zamiana myślników na wypunktowania? Fakt to może być denerwujące, ale taka jest już chyba natura markdown 🙂 W sumie do dłuższych treści typu opowiadania i więcej są już inne programy.
I jak wypada ten hemingway? To jest ten sam program co w wersji online?
Tak? Znasz jakiś program? Bo ja właśnie nie mogłam znaleźć – a chyba tylko w polskim języku się używa myślników do dialogów – w angielskim są zapisywane w cudzysłowie, więc nie ma żadnego problemu. W Typorze ten problem rozwiązałam sobie tak, że chociaż robi mi listy, to w CSS-ie sobie nadpisałam kropki na myślniki i jest okej.
Tak, dokładnie ten. Chyba nawet nie ma więcej opcji, poza faktem, że mam go na dysku i mogę zapisywać pliki. Z plusów, ma chyba możliwość publikowania tekstów na Medium i do WordPressa.
A próbowałaś Ommwriter? Niby na maca ale mają też wersję na windowsa. Dużo osób używa tego programu do pisania książek. Ja narazie takiej literatury nie uprawiam 🙂