Nie ważne czy kochasz street art, czy też jesteś jego największym przeciwnikiem. Musisz przyznać, że Smates zna się na sztuce i to nie tylko tej ulicznej.
Lubię street art, który przełamuje granice. Sztukę uliczną, która każe się zatrzymać i dokładnie się jej przyjrzeć. W pośpiechu umyka nam mnóstwo detali i smaczków sprawiających, że taka twórczość ma sens. Bo przecież murale (te dobre) już dawno przestały być aktem wandalizmu.
Smates zalicza się do tych graficiarzy, którzy swoje prace mogliby śmiało wystawiać w galeriach. Nie robią tego jednak, bo ściany, tynk i struktura są dla nich najlepszym nośnikiem emocji. Dzięki temu trafiają do odbiorców, którzy do galerii nigdy by nie przyszli. Taki street art jest prawdziwy, bo niczego nie udaje. A Smates potrafi przemycić w nim głębsze prawdy. Ich odkrycie należy teraz do was.
Więcej graffiti Smatesa na jego profilu FB i oficjalnej stronie – www.smates.be/go
A na deser mural na podstawie słynnego zdjęcia psa wskakującego do wody autorstwa Karen Dillabough.