[emphasized type=”emphasized”]Banksy – to jeden z najbardziej znanych pseudonimów w świecie street artu. Znamy setki jego prac, ale im więcej ich powstaje, tym mniej wiemy o samym artyście. Wielu ludzi wątpi nawet w jego istnienie. Jedno jest pewne – takiego zamieszania w pop kulturze nie zrobił jeszcze żaden człowiek widmo. [/emphasized]
Kilka dni temu podczas licytacji jednej z prac Banksy’ego obraz uległ zniszczeniu. Autor uruchomił ukrytą w ramie niszczarkę. Wszystko jak zwykle w jego przypadku. Szok? Nie sądzę.
Kilka dni później Banksy przyznał się na oficjalnym profilu na instagramie, że obraz miał w całości przejść przez niszczarkę, ale ta zacięła się. Jakkolwiek by było, przekaz poszedł w świat. Sztuka komercyjna to zło… Oczywiście przesadzam. Albo i nie.
Książki „Banksy stanowisz akceptowalny poziom zagrożenia gdyby było inaczej wiedziałbyś o tym” nie mogłem dostać do recenzji w lepszym momencie. Pseudonim artysty znów elektryzuje publiczność na całym świecie. Znów jest o nim głośno. Dokładnie jak wtedy, gdy pomalował mur bezpieczeństwa oddzielający Izrael od Palestyny.
Pamiętam w jaki szok wprawił mnie ten mural. Technicznie bardzo prosty – ot zwykły szablon odbity na murze. Walory artystyczne nigdy nie były główną siłą Banksy’ego. To kontekst miejsca nadaje sens jego pracom i buduje ich siłę wyrazu. Dziewczynka z balonami na ścianie jednego z bloków Warszawy na nikim nie zrobiłaby specjalnego wrażenia. Ale mur oddzielający dwa walczące ze sobą kraje zadrżał.
Banksy prowokuje do myślenia. Porusza skostniałe umysły. Krytykuje władzę, konsumpcjonizm, politykę i zwykłe ludzkie przywary. Ale przy okazji sam ten konsumpcjonizm napędza. Jego prace znikają z obdrapanych murów i lądują w domach aukcyjnych i ścianach bogatych kolekcjonerów sztuki. Życie tajemniczego bohatera jest tak samo wielowymiarowe jak jego prace.
Banksy, stanowisz realny poziom zagrożenia – recenzja
Uwielbiam tak pięknie wydane książki. Okładka zrobiona w technice letterpress i napisy potraktowane folią UV robią wrażenie. I od razu zdradzają, że mamy w ręku pozycję wyjątkową. To pierwsza książka tak gruntownie zbierająca prace autora.
Patrick Poter zebrał masę fotografii dzieł i ciekawostek związanych z Banksym. Trzeba mu wierzyć na słowo, bo artysta już dawno przestał autoryzować swoje prace. Faktów ze swojego życia nie zdradzał nigdy. No może poza tym, że pochodzi z Bristolu.
Książka wydana nakładem wydawnictwa Arkady prezentuje się wyjątkowo i pod względem zebranej treści i przede wszystkim jakości wydania. Część murali okraszona została opisem i próbą interpretacji.
Ciekawostki związane z autorem zebrane są na jaskrawo żółtych kartach. BANEGDOTKI to fajny przerywnik między zdjęciami. Pozwalają czytelnikom zaczerpnąć oddechu. Dzięki temu nie ma wrażenia przytłoczenia zdjęciami.
Same fotografie są doskonale czytelne nawet pomimo zastosowania papieru dość mocno odbijającego światło. Dzięki temu zdjęcia są kontrastowe i szczegółowe.
Patrick Poter snuje swą opowieść w stylu dalekim od akademickiego przynudzania. Słucha się go jak kolegi przy piwku w zadymionym barze. Kolegi, który ma hopla na punkcie Banksy’ego i street artu. Taka perspektywa bardzo mi odpowiada.
W książce znalazły się bardziej znane prace Banksy’ego (takie jak dziewczynka na huśtawce na parkingu). Ale zdecydowana większość to perełki ogólnie nieznane przeciętnemu czytelnikowi. No bo czy ktoś kojarzy tego kreseczkowego ludzika poniżej?
Dla kogo jest to książka?
Dla każdego kto lubi sztukę, nie tylko tę uliczną. Dla ludzi z otwartym umysłem. Dla spostrzegawczych i lubiących zastanawiać się co autor miał na myśli. Dla lubiących ładne zdjęcia i mniej ładne obrazki. Dla osób ceniących ładnie wydane książki.
Dla mamy, taty, babci, dziadka, syna, córki, wnuczki, teścia. Dla Ciebie i dla mnie.
Warto ją kupić i sięgać od czasu do czasu po to by zdać sobie sprawę z tego, że prawdziwa sztuka broni się treścią i przekazem a nie techniczną sprawnością.
Polecam z całego serca. I umysłu…