Stało się. Ostatni bastion mojej analogowości właśnie padł. Mam PocketBooka Touch 3 Lux Gold i nie zawaham się go użyć. Ma świetny design i wygląda naprawdę imponująco.
Lubię nowe technologie. Korzystam chyba z większości rozwiązań dostępnych na rynku. Zamiast tradycyjnego zegarka mam smartwatch, ulubioną muzykę już dawno przeniosłem na Spotify, ale z książkami zawsze miałem problem. No bo jak tu zrezygnować z pięknych okładek i zapachu świeżej farby drukarskiej? W końcu nie na darmo na studiach polonistycznych latałem po bibliotekach jak głupi, żeby teraz papierową książkę zamienić na cyfrowy plik. Nie ma szans i już.
Niewiele pamiętam z tych studiów, ale szacunek do tego co drukowane pozostał. Lubię swój, zbierany latami, księgozbiór. To nic, że połowy z tych książek nawet nie przeczytałem. Chyba czekałem na specjalne natchnienie. Albo jakiś impuls… Czekałem na „TO”.
Dzięki panie King, za tę cegłę, której nie chciało mi się nosić…
Decyzja zapadła – muszę mieć czytnik ebooków. Tylko jaki?
Po pierwsze funkcjonalny. Po drugie po prostu musi mi się podobać. Tyle i aż tyle.
Przeglądając czytniki ebooków różnych producentów od razu moją uwagę zwrócił PocketBook. Lubię dobry design, a model Touch 3 Lux Gold właśnie się tym wyróżniał. W końcu to następca modelu, który w 2014 roku został wyróżniony na Red Dot Design Award.
Red Dot Design Award – co to takiego?
Nieoficjalnie mówi się o nich „Oscary designu”. To jedna z najbardziej prestiżowych nagród przyznawanych za wzornictwo przemysłowe. Co roku zgłaszanych jest kilka tysięcy przedmiotów, a specjalne jury złożone z ekspertów wyłania te najlepsze. Zwycięskie projekty trafiają potem na wystawę w Red Dot Design Museum. Można oglądać je w w budynku dawnej kopalni Zollverein w Essen.
Takie wyróżnienie to zawsze dobra rekomendacja dla produktu. Tym bardziej dla kogoś, kto zwraca uwagę na wygląd.
PocketBook Touch 3 Lux Gold – recenzja
Złoty model pojawił się na rynku z okazji 10-lecia firmy. Ma sześciocalowy dotykowy wyświetlacz E Ink Carta™ o rozdzielczości HD (1024 x 758 pikseli), przednie podświetlenie oraz fizyczne przyciski do przerzucania stron.
W środku znajdzie się miejsce dla na prawdę potężnego księgozbioru. Osiem gigabajtów wbudowanej pamięci szybko się nie zapełni. W razie potrzeby jest jeszcze slot na kartę microSD o maksymalnej pojemności 32GB. W przypadku ebooków to więcej niż dużo. Miłym dodatkiem jest aż 97 bezpłatnych ebooków wgranych już do naszego czytnika.
Lux jest luks.
Decyzję o inwestycji w czytnik ebooków przesądziła potrzeba nieinwazyjnego czytania w nocy. To wtedy mam najwięcej czasu. A leżąc wygodnie w łóżku nie chciałem budzić światłem żony i śpiącego w sypialni rocznego dziecka. W końcu nocą musi odpocząć po intensywnym przeszkoleniu ojca w zasadach organizacji pracy.
PocketBook Touch 3 Lux ma podświetlenie, które pozwala czytać po ciemku bez konieczności zapalania dodatkowego źródła światła. I co najważniejsze takie czytanie praktycznie nie męczy wzroku. Miła odmiana, po dłuższym patrzeniu w ekran smartfona, prawda? Ja różnicę odczułem od razu.
Wi-Fi w czytniku ebooków? Dla mnie bomba.
Dzięki wbudowanemu modułowu Wi-Fi synchronizacja naszych zasobów z Dropboxa czy Send-to-PocketBook jest dziecinnie prosta. Najczęściej jednak korzystam z PocketBook Sync. Nie wiem jak jest w innych czytnikach, ale w przypadku PocketBooka ta usługa to wisienka na torcie. Wystarczy założyć bezpłatne konto w PocketBook by otrzymać własny adres email w domenie pbsync.com na który wysyłamy nasze pliki. Wrzucam załącznik do maila, klikam wyślij i po chwili książki są już na czytniku. Po prostu bajka.
Zadowoleni będą także użytkownicy Legimi. PocketBook domyślnie instaluje już oficjalną aplikację.
Design, czyli co przykuło moją uwagę?
Według mnie dobry design to taki, który upraszcza rzeczywistość. Nie lubię komplikacji w żadnej dziedzinie. Tak już mam i już. Złoty PocketBook Touch 3 Lux niczego nie komplikuje. Wszystko wydaje się tu przemyślane po sto razy.
Cztery fizyczne przyciski na froncie urządzenia do przewracania strony, wywoływania menu głównego i opcji oraz jeden dodatkowy na spodzie przycisk power. Do tego dotykowy ekran i przyzwoicie zaprojektowane menu użytkownika. Wszystko to sprawia, że z czytnika korzysta się bardzo wygodnie.
Dodatkowo w czytniku znalazły się przeglądarka, gra sudoku i kalendarz. W zasadzie dwie pierwsze opcje są dla mnie kompletnie nieprzydatne i pożegnałbym je bez żalu. Ale ktoś przecież może z nich korzystać. Choć nie bardzo wiem po co – przeglądanie internetu na czytniku ebooków to już trochę akt masochizmu. Co kto lubi. A minimalistyczny kalendarz jest piękny.
Szkoda tylko, że rozbudowane pliki PDF ładują się topornie długo. Ale to raczej przypadłość większości czytników.
Podsumowanie
PocketBook Touch 3 Lux to bardzo udany czytnik. Powoli zaczynam się dziwić dlaczego, do jasnej ciasnej, tak długo zwlekałem z decyzją. Dzięki niemu moje czytanie wzniosło się na zupełnie nowy poziom. I próg 52 książek w roku wreszcie wydaje się teraz realny.
Czy rezygnuję z tradycyjnych książek? Oczywiście, że nie. Piękne, bogato Ilustrowane publikacje wciąż będą lądować na tradycyjnej półce. Wszystkie inne kryminały, fantastyka i poradniki w czytniku ebooków. I niech moja dawna Pani Profesor wciąż powtarza nowym studentom, że książka to jest tylko drukowana. Nie zna się i już.
Tekst powstał we współpracy z firmą PocketBook.

Mój mąż czyta eBooki, a ja do tej pory nie mogę się przekonać. Uwielbiam papierowe wydania i zwykle kiedy czytamy w łóżku ja jestem tą nienowoczesną. 😉 Ale jestem fanką pięknych rzeczy, a od niedawna złotych – złoty telefon, pad do PS, złote ramki na zdjęcia i dodatki… Myślę, ze złoty PocketBook miałby u mnie szanse 😉 jest piękny!
Tu muszę przyznać Ci rację 🙂 Fajny jest.
Otworzył mi oczy na świat ebooków, bo do tej pory było „Ebooki? eeeeee nie” 🙂 Kupiłem przez tydzień kilka książek i ciągle nie mogę przyzwyczaić się, że nie mam ich na półce.
Żona taki ma (ale biały, nie złoty, ten sam model różniący się jedynie kolorem) i bardzo sobie chwali. To jej nowy nabytek (ma go od kilku tygodni), pierwszy czytnik książek w domu. Sprawdza się wyśmienicie.